sobota, 17 marca 2018

Od Yuzuru CD "Kolejna robota"

Mój wróg wreszcie spostrzegł kim jestem, a ja w tym czasie miałem jakąś śpiącą kobietę na sobie. Położyłem ją jak najszybciej na podłodze, aby zająć się moim celem. Pod sam koniec pozbywania się mojego jednego z dwóch problemów, ten drugi dał o sobie znać. Zamortyzowałem uderzenie napastnika, odchylając się do tyłu w trakcie otrzymywania ciosu. Mimo tego odleciałem na około dwa metry, turlając się jak kula od kręgli, zanim zdążyłem złapać się gruntu. Jakoś udało mi się zatrzymać po takim ciosie. Mam nadzieję, że jeszcze wewnętrznie nie krwawię. To musi być Inugami. Bez dwóch zdań. Oni takim ciosem złamałby mi paręnaście żeber. Po jaką cholerę ja się pieprzyłem z tą kobietą, jak tyle z niej było pożytku, co z tępej siekiery. Wystarczająco dużo dla niej zrobiłem. Nie wiadomo co zrobiłby z nią ten demon. Z dwojga złego akurat w tym wypadku wybrałbym mnie zamiast niego, chociaż różnie mogło się to potoczyć. Nim zdążyłem trochę odsapnąć, już widziałem, jak szarżuje na mnie niczym pies gończy. Kiedy podbiegł bliżej, położyłem się, mijając jego cios i przerzuciłem go nogami nad sobą tak jak w cyrku. Rozjechał się na glebie, a ja w tym czasie zdążyłem się lekko pozbierać oraz przygotować do prawdziwej części starcia. Nie zaryzykuje mojego noża, żeby sprawdzić umiejętności tego kundla. Naprawa lub wytworzenie takiego nowego będzie kosztowało dużo czasu, jak i pieniędzy. Wyciągnąłem w zamian z kieszeni pałkę teleskopową, żeby nie stracić nic cenniejszego z mojego arsenału. Nie odstrzelę go bez karabinu, a i tak wdrapywać się z nim na ogonie nie ma żadnego sensu. Przygotowany, czekałem na atak bestii, który miał się nie lada wydarzyć. Na jego pysku było widać wielki gniew, wraz z cieknącą między zębami śliną. Jak zdążył do mnie dotrzeć, odparłem jego pierwszy atak, tak jak i kolejne pomiędzy którymi wyprowadziłem parę cisów żelaznym kijem. Nie był w stanie ukryć, że zrobiło to na nim jakieś wrażenie przez zaciskanie swoich kłów. Musi być jakimś nowym tutaj lub nawet nie należy do rebelii. Kto by chciał w swoich szeregach tak bezużytecznego żołnierza. Pobawiłem się tak z nim dobre parę minut, zanim zaczął obciekać skądkolwiek krwią. Jeszcze musiałbym sprzątać po nie swoim zwierzęciu. Przeleciałem mu pałką po nogach, obalając go na ziemię.
- Koniec tej zabawy. Siat kundlu. Czego majstrujesz w mojej okolicy? Widać, że życie Ci niemiłe – spojrzałem na niego pełną pogardą, czekając, aż nabierze wystarczająco powietrza do płuc - Nie mam ochoty na zabawę z resztą miasteczka, więc lepiej gadaj, póki masz jakąś szansę – dodałem, uderzając końcówką metalowego kija.
- Udław się – usłyszałem i wymierzyłem mu sprawiedliwość kopniakiem w piszczel. Nie będzie mi tu jeszcze pyskował, skoro się go grzecznie pytam. Przykucnąłem do jego poziomu i spojrzałem mu prosto w oczy.
- Wiesz, że nie dam Ci tak po prostu spokoju? Prawda? Więc jeśli mi nie powiesz po dobroci, będziemy musieli spróbować innych metod – powiedziałem, poklepując jego udo pałką, a następnie mu w nie przywaliłem, że zaczął się przez chwilę zwijać z bólu. Nagle spostrzegłem błysk, który pojawił się nad nim oraz pięść wymierzoną w mą stronę. Ledwo co udało mi się je zablokować kijem, ale mimo to znów odleciałem tylko na trochę większą odległość. Tym razem nie było turlania się jak kula, tylko długi odrzut. Kogo teraz? Zapomniałem, że niby czaiła się tu jakaś grupka, a on był tutaj sam do tego czasu. Więcej do roboty... Świetnie. Co do błysku nie ma możliwości, żeby to był nikt inny jak Oni. Świetnie pałka wygięta w pół od uderzenia. Z tymi to nie muszę uważać, że popsują mój nóż, jednak trzeba zwracać uwagę na resztę, a głównie siebie. Jak Cię taki trafi, to może nie być czego zbierać. Przydałby się egzoszkielet lub coś innego co by złagodziło obrażenia, ale nie noszę na sobie takich bajerów, także trudno.
- Witamy szanownego diabła. Co tutaj sprowadza takie piekielne stworzenie. Czyżby komuś z was zgubił się piesek? Nie dozwolone jest spuszczanie psów ze smyczy bez opiekuna. Jeśli zabierzesz stąd swojego szczeniaczka, powiedzmy, że przymknę oko i ten cały teatrzyk odejdzie w niepamięć- powiedziałem, po czym nad czubkiem mojej głowy przeleciał znak stopu. Chyba trzeba będzie wymyślić plan B, inaczej wyląduje w szpitalu albo od razu w kostnicy, jeśli uda im się mnie jakkolwiek zebrać z chodnika.

c.d.n.

środa, 21 lutego 2018

Od Auriel CD Leona "Od spotkania do opatrunku"


- Shiro...! Nie budź mnie! Za ileś tam godzin muszę wstać do pracy – marudziłam, lecz po krótkiej chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Przecież nikogo nie zapraszałam... Wstałam więc z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi. Przed otworzeniem przetarłam powoli oczy, by zobaczyć, kogo niesie w te strony. Ostatnio był to strażak, ale przecież nic ostatnio nie zbroiłyśmy.
- Cześć Auriel... – usłyszałam po otwarciu drzwi wejściowych. Po krótkim ziewnięciu mogłam wreszcie zobaczyć mojego gościa. Leona? Ojejciu to ona! Rzuciłam się więc na nią i po krótkim przytulasku spojrzałam jej na twarz.
- Ups... Zapomniałam się ubrać. Nie musisz krwawić z nosa na mój widok. Wiesz? Zaraz się ubiorę, a Ty usiądź na kanapie. Shiro zaraz przyniesie Ci ręcznik, więc do tego czasu postaraj się nie wykrwawić – Poszłam do pokoju szybko założyć jakąś długą bluzę i dół bielizny, a następnie wskoczyłam do łazienki po apteczkę. Wzięłam po drodze jeszcze zapasowy ręcznik i wróciłam do mojej pacjentki. Siedziała na kanapie wraz z kotem, a swoją twarz zasłaniała ręcznikiem.
- Na co jeszcze czekasz? Rozbieraj się, a nie. Przyniosę Ci coś chłodnego do picia, żeby nie rozszerzać Ci naczyń krwionośnych i do czasu jak wrócę, masz mi tu być rozebrana. Pewnie sam nos nie jest Twym problemem, co nie? – zrobiłam jak powiedziałam, a wraz ze mną ona. Parę lekkich zadrapań, natomiast sam nos nie wygląda aż tak źle, a na pewno nie jest złamany.
- Wybacz za kłopot. Chociaż, gdyby nie twoja karteczka, to nie wiedziałabym jak tu trafić – powiedziała i wytarła twarz w ręcznik. A! Karteczka, którą jej podrzuciłam. Zadziałała lepiej, niż sądziłam. Przechyliłam lekko jej głowę w przód, aby krew mogła swobodnie spływać. Teraz trzeba zdezynfekować rany. Zobaczymy jaka dzielna jest nasza przywódczyni. Uprzedzałam ją najpierw, że może szczypać, ale nie wyglądała na zbyt przejętą, więc bez wahania przeczyściłam jej szybko rany na obu nogach na raz. Zobaczyłam tam lekki grymasik, ale czego się można spodziewać po tych środkach. Nie są one do przyjemnego miziania i głaskania. Nałożę jej jeszcze jakąś maść przyspieszająca gojenie i w takim wypadku jedynie co nam pozostało to nos. Przepłukałam go lekko solą fizjologiczną i zauważyłam lekkie rozcięcie z wierzchu, a co do krwotoku wewnętrznego już nie musiałam się martwić, gdyż ustał. Cóż... I tak muszę przynieść jej plasterki, bo nie ma co u niej owijać w bandaże, skoro ma szybszą regenerację niż ludzie. Sięgnęłam do apteczki i tam udało mi się znaleźć idealne opatrunki.
- Patrz Leona! Plasterki w kotki, liski, jednorożce i czachy! Które wybierasz? – wyciągnęłam wszystkie i podbiegłam do jej nóżek. Dam jej jednorożce... chociaż może liski? Czachy to bym sama sobie przykleiła, ale ostatnio skaleczyłam się... Tak... Nawet nie pamiętam.
- Auriel... – powiedziała z przyklejonymi liskami do kolan. Za późno już wybrałam. Tylko co zrobić ze zranionym noskiem? Raczej nie spodoba jej się noszenie jednorożców ani nic... Chyba będę po prostu musiała dać jej zwykły plaster. Niechętnie więc wyciągnęłam zwykły plaster i przybliżyłam się do twarzy kitsune. Ma ładną buzię. Cóż. Będzie musiała zostać zasłonięta przez plasterek przyklejony równolegle do jej oczu. Voilà. Cała posklejana i gotowa do ponownego chodzenia po ulicach. Zabrałam zakrwawiony ręcznik, który trzymała oraz pocałowałam ją w plaster na nosie.
- Moja dzielna pacjentka. Teraz wszyściutko się szybciutko zagoi i nie zostaje ani śladu po Twojej bójce. Chyba że po prostu głaskałaś ostatnio jakiegoś mężczyznę po głowie i się po prostu przewróciłaś. Tak czy inaczej, możesz sobie tutaj zostać, ile chcesz. Około 21 jadę do pracy, a właśnie przerwałaś mi mój sen. Mój koci pomocnik już nalał Ci wody do wanny, więc proszę bardzo. Tylko nie dolewaj ciepłej wody, bo będą Ci się rozszerzały naczynia krwionośne, a plastry jak coś są wodoodporne. Twoje ubrania są już w praniu, przez co musisz poczekać z 2 godzinki, aż wyschną – powiedziałam i zaczęłam się rozbierać do kontynuacji mojego spanka.
- Ale, co? Nie pozwoliłam Ci prać moich ubrań ani nie mówiłam, że wezmę kąpiel! Pytaj się, zanim wszystko zrobisz sama! – wykrzyczała, po czym z jej brzucha wydobyło się burknięcie. Obróciłam się i z mojego dekoltu wyciągnęłam lizaczka, którym rzuciłam do ust Leony.
- Możesz zjeść moją część obiadu, który jest w lodówce, chyba że wolisz sobie coś sama zrobić. Masz pełną lodówkę. Dobranoc! – pomachałam jej i zatrzasnęłam drzwi od sypialni. Dlaczego musiała przyjść teraz, jak chce mi się strasznie spać i mam nockę w pracy... Eh... Mogłybyśmy coś pooglądać, pograć lub pobawić. Bezdusznie rzuciłam się na łóżko i wgramoliłam pod kołdrę. Mam nadzieję, że uda mi się zasnąć mimo gościa, którego mam w domu. I tak przeleżałam kilkanaście minut. Na lewym boczku, prawym z nogami na ścianie, głową zwisającą z łóżka etc. No nie mogę zasnąć. Nie wiem też, czy za ścianą wszystko dobrze. Powinnam wstać i zobaczyć czy nikt nic sobie nie zrobił przez ten czas. Wstałam więc po cichutku z łóżeczka i otworzyłam ukradkiem drzwi. Pusto. Shiro leży na kanapie, a Leony nie ma. Może się kąpie? Zrobię jej niespodziankę i do niej zajrzę. Podeszłam do wejścia łazienki i w środku zauważyłam moją zgubę.
- Leona! – zakrzyczałam i wskoczyłam do środka wanny.

Leona?

poniedziałek, 12 lutego 2018

Od Limbo CD Haru "Pokrowiec na dusze"


Mężczyzna wybiegł z pomieszczenia. Limbo poczuła pustkę, spowodowaną przez opuszczenie go przez wszystkich. Na końcu zawsze pozostawała pustka. Luka, której nikt nie mógł wypełnić. Z jakiegoś powodu Limbo zapragnęła znaleźć się blisko Haru, poczuć jego ciepło przy sobie. Dotknęła delikatnie swoich ust w zadumie. To musiało być echo wspomnień psiaka. Wspomnienia zwierząt zawsze są takie… emocjonalne. Żniwiarz lubił je znacznie bardziej od ludzkich, bo nie zmuszały go do oceniania życia zmarłego. Zwierzęta nie są przecież nigdy złe. Mogą być tylko skrzywdzone.
- Pani wciąż tutaj? – zdziwiła się jakaś kobieta, która nie wiadomo po co znalazła się w korytarzu, prowadzącym do klatki zmarłego.
Limbo poruszyła ustami, nie wiedząc co dopowiedzieć, po czym bez słowa wyszła z pomieszczenia. Dalej bez słowa minęła kobietę i skierowała się do wyjścia. Nieprzyjemny zapach odprowadził ją do samych drzwi i towarzyszył jej wciąż na ulicy. Shinigami, o dziwo, nie spotkała nigdzie po drodze osoby, z którą chciała zamienić kilka słów. Oni gdzieś zniknął, a Limbo nie chciał angażować innych w poszukiwanie go. Zresztą zapewne wrócił już do domu. Ciemnowłosy myślał o propozycji, złożonej mu przez demona, nim ten gwałtownie wybiegł z klatki. Lekcja gry na gitarze? Żniwiarz nie był pewien czy będzie w stanie stworzyć jakąkolwiek muzykę. Nie był też pewien, o jakim konkretnie instrumencie była mowa. I jaki dźwięk wydaje. Tym bardziej było to dla niej intrygujące. No i chciał się jeszcze spotkać z Haru. Ta myśl ponownie niechciana przebiła się przez logiczny wywód Limbo. Zmusiła ją nawet do rozważenia udania się od razu do sklepu muzycznego, by zażądać spełnienia obietnicy, jednak ta myśl została błyskawicznie odrzucona przez logicznie myślący umysł. Oni nie wyglądał na zdolnego do prowadzenia lekcji, gdy wychodził. No i sklep prawdopodobnie jest już zamknięty. Limbo postanowiła więc odwiedzić go dopiero nazajutrz. Tymczasem wróciła do domu, by przygotować sobie coś do jedzenia.
Tego dnia „tym czymś” była zupka błyskawiczna. Wątłe fundusze w tym miesiącu prawdopodobnie nie wystarczą na prawdziwy obiad, jednak tym żniwiarz nie martwił się za bardzo. Po skoszeniu szczeniaczka czuł się właściwie całkiem syty i jadł jedynie po to, by przypomnieć sobie, że musi jeść. Ponieważ jest teraz człowiekiem. Bo zapominanie o jedzeniu jest raczej nienaturalne dla tej rasy. Skończywszy, bóg śmierci oddał się swojemu hobby – tego dnia postanowił zbadać działanie składników zupki błyskawicznej na organizm człowieka. A wyniki badań były dla niego prawdziwym zaskoczeniem.

***

Czasem Limbo zastanawia się, dokąd zmierzają wsiadający do jego autobusu ludzie. Czasem dobrze wie, dokąd. Tego dnia podróż żółtym potworem okazała się ostatnią przejażdżką pewnej starszej pani, której duszę zebrał zresztą nieznany przez kierowcę żniwiarz. Mimo natychmiastowego zgonu zdarzenie nie przeszło bez echa. Autobus został zatrzymany, a policja przepytywała zarówno pasażerów, jak i kierowcę, by mieć pełnię obrazu, co działo się przed jej śmiercią. Musieli mieć pewność, że nie doszło do morderstwa, co nie dziwiło Shinigami. Gdyby to było morderstwo, musieliby ścigać sprawcę, jednak w aktualnej sytuacji całe to śledztwo nie miało sensu.
Przez to zamieszanie czas, spędzony przez Limbo w pracy wydłużył się ponad normę i gdy dotarł do sklepu muzycznego, prowadzonego przez Haru, ten był już zamknięty. Z westchnieniem musiał odczekać ponad dwanaście godzin, by spróbować ponownie. I tym razem wpadł na zamknięte drzwi, mimo że sklep powinien być otwarty. To zmartwiło żniwiarz. Oni bywają porywcze i bezsensownie emocjonalne. Czy jest możliwe, że ten konkretny mógł sobie zrobić coś głupiego? Wciąż jeszcze świeże wspomnienia kojącego ciepła nie pozwoliły żniwiarz wzruszyć ramionami i spróbować następnym razem. Limbo zapukała, jednak jej pukanie pozostało bez odzewu. Wtedy zauważyła, że sklep muzyczny nie zajmuje całego budynku. Jej wzrok padł na miejsce, w którym faktura ścian nieco się zmieniała, dając sygnał, że zostały postawione później, niż powstał cały budynek. Tam też skierowała się Shinigami. Odnalazła drzwi, przy nich dzwonek. Nigdzie nie było nazwiska właściciela, jednak Limbo była wprawiona w bezsensownych rozmowach, które zmuszona była prowadzać z przypadkowymi ludźmi, broniącymi dostępu do swoich pupilków. Zadzwoniła.
W budynku nic się nie poruszyło. Panowała cisza, jakby jego mieszkaniec już dawno się z niego wyniósł. Limbo wdusił przycisk ponownie, tym razem przytrzymując dłużej. Jeśli nikogo w środku nie ma to i tak nie ma znaczenia. A jeśli jest – najwyraźniej potrzebuje silnej motywacji do ruszenia się ze swojego miejsca.
Dopiero za trzecim razem rozległo się szuranie i drzwi uchylił się z cichym szczękiem, ukazując rozczochraną łepetynę demona. Nie pachniał zbyt świeżo, zresztą zapewne nie czuł się zbyt dobrze. Właściwie żniwiarz nie zdziwiłby się, gdyby Haru został niedawno pobity przez grupę dresów.
- Przyjdź innym razem – mruknął niemrawo, zupełnie nie przypominając tego chłopaka, którego Limbo poznał kilka dni wcześniej w sklepie muzycznym. Oni spróbował zatrzasnąć drzwi, jednak Shinigami zdecydowanym ruchem wsunęła but pomiędzy skrzydło a framugę. Uderzenie zabolało. W tym, co mówi się o sile Oni naprawdę nie ma zbyt wiele przesady. Niemniej podbity metalem but wytrzymał.
- Lekcje moglibyśmy przełożyć – powiedziała Limbo, z całej siły napierając na drzwi i wślizgując się do mieszkania – jednak lepiej dla ciebie będzie załatwić to od razu.
Chciała jeszcze powiedzieć coś o szczeniaku, jakoś pocieszyć Haru i wspomnieć o echu potrzeby bliskości, które pozostawił po sobie mały labrador, jednak nie była w stanie tego zrobić. Miała nadzieję, że chłopak sam się domyśli, co oczywiście było praktycznie niemożliwe, niemniej żniwiarz wierzył, że być może ten niezbyt dobrze wyglądający teraz chłopak, którego myśli przecież cały czas zawieszone były na psiaku, w jakiś sposób wyczuje podobny tor myśli Limbo.

Haru?

niedziela, 11 lutego 2018

Od Leony "Od spotkania do opatrunku "

Dzisiejsze wykłady były na tyle.. mało interesujące, że przynajmniej porządnie się na nich wyspałam. Kompletnie nie pamiętam, co było na algorytmach. Cóż notatki będę musiała skombinować od innych studentów. Wiem na szczęście, którzy z nich prędko pomogą takiej damie w opałach. Kiedy o tym myślałam, zaczęłam się cicho śmiać pod nosem, zasłaniając usta ręką. Nie chciałam, żeby osoby pośpiesznie idące obok mnie uznały mnie za jakąś wariatkę. Było południe, a słońce świeciło ostrym światłem. Nie wiem, czy się cieszyć z nadchodzącą wielkimi krokami wiosny. Zaczyna robić się coraz cieplej.. Nie jestem zwolenniczką pocenia się z każdym ruchem przy gorącu. Zimowe wieczory zdecydowanie bardziej mi odpowiadały. Mogłam otulić się własnym ogonem, pić gorącą czekoladę i wygrzewać się przy kominku. Teraz znowu zaszyję się na całe dnie w mojej norze do roboty i jedynie będę wychodzić na uczelnie lub do pracy.. Ah praca. Bieganie między stolikami w dusznym pomieszczeniu.. a kiedy zostaną otwarte drzwi, to tylko wpadnie fala gorąca.. Muszę cieszyć się ostatnimi podmuchami zimnego wiatru. Dalsza droga zleciała mi dosyć szybko, ale i tak cieszyłam się, że mogę z ulgą paść na miękką kanapę. Leżąc twarzą w miękkim siedzenie, usłyszałam mruknięcie, a na mojej zwisającej dłoni puszyste futro. Leniuch zwany często Leluchem przymilał się do mojej nagiej skóry, a ja w odpowiedzi także mu mrukłam, nie chcąc podnosić głowy. Ściągnęłam kamuflaż, machając ogonem na boki. Kiedy zabrakło mi już powietrza, wstałam powoli i odetchnęłam z niezadowoloną miną. Wstałam z kanapy i ściągnęłam z siebie płaszcz oraz odłożyłam torbę tam, gdzie jej miejsce. Poszłam do kuchni i w towarzystwie plątającego się kota między dogami podałam mu świeżą karmę, a sobie zrobiłam kanapkę z szynką. Moje popisowe danie. Od dłuższego czasu nie jadłam nic porządnego.. Nie moja wina, że kuchnia służy mi bardziej jako ozdoba i pomieszczenie do przechowywania przekąsek niż jako pomieszczenie do gotowania.. Po prostu ta umiejętność nie jest dla mnie. Umiem naprawdę dużo! A przecież wszystkiego mieć nie można! Ja nie mam talentu do tworzenia posiłków. Tak od zawsze sobie to tłumaczę. Przydałoby się zjeść normalny obiad. Tak więc postanowiłam wstąpić do jakiegoś baru. Ale najpierw potrzebuję drzemki. Ściągnęłam koc z kanapy, ułożyłam się wygodnie i przytulając własny ogon, zasnęłam z kotem w nogach.

***

Kiedy się obudziłam, słońce powoli zaczęło zachodzić. Muszę się pośpieszyć! Poszłam do łazienki i przyjrzałam się sobie w lustrze. Byłam rozczochrana i widocznie zmęczona. Rozczesałam porządnie włosy i zrobiłam lekki makijaż, czego nigdy nie potrafię zrobić z rana. Przejrzałam się jeszcze raz ze wszystkich stron i kiedy byłam wystarczająco zadowolona, wybiegłam z pomieszczenia. Sięgnęłam po portfel i klucze, pożegnałam się z kotem, po czym zakładając z powrotem płaszcz, wyszłam z domu. Ukryłam swój ogon i uszy. Stwierdziłam, że pójdę do miejsca, które jest dość daleko od mojego domu. Za to jest tanio i naprawdę smacznie! A mój brzuszek właśnie tego potrzebuje. Szłam żwawym krokiem, mijając powoli przecznice. Cały czas zastanawiając się co mam zjeść? Wielkiego kotleta? A może pyszne, słodkie naleśniki! Nie, zdecydowanie najlepszy będzie krwisty stek. Jestem drapieżnikiem i mięso to podstawa. Moje rozmyślania przerwał płacz i krzyk.. Dobiegał z jednej z ciemnych uliczek. Już myślałam, że to będzie spokojny spacer. Potem się dziwić czemu nie wychodzę z domu. Pędem ruszyłam w tamtą stronę. To, co zobaczyłam, przyprawiło mnie o dreszcze. Zobaczyłam mężczyznę na oko 24 lata znęcającego się nad małą dziewczynką.. Czy łowcy muszą naprawdę być tacy okrutni? Mała istotka była wampirem. Próbowała się pożywić nieżyjącym zwierzęciem.. Nie wiedziałam co zrobić. Chciałam jej pomóc jednak jestem dowódcą.. Jeśli mnie zapamięta, to mogę mieć kłopoty. Wydaję się silny. Jeśli będę musiała pokazać moje wszystkie ogony.. wtedy jedynym wyjściem będzie pozbycie się go na zawszę.. Już czuję to zamieszanie i szukanie sprawcy, przerażony wzrok dziewczynki i wszystkie inne kłopoty z tym związane. Bałam się ryzykować. Odwróciłam się plecami i chciałam odejść, ale w tym momencie usłyszałam krzyk i kruszenie kości. Tego za wiele. Z całą złością ruszyłam na łowcę. Schowałam nos w płaszcz. Skoczyłam na jego ramiona i zakryłam jego parszywą mordę. Nie wiedział co zrobić, więc puścił wampirkę. Chciałam właśnie złamać mu kark gdy..
- Nie zabijaj! – krzyknęła, płacząc.
Byłam całkowicie zdezorientowana, a mężczyzna to wykorzystał, powalając mnie na glebę. Upadłam twarzą na ziemię, zdzierając sobie kolana. Kiedy próbowałam się podnieść, zobaczyłam kapiącą krew z mojego nosa, a po chwili kolejne uderzenie. Nadepnął na mnie! Nie wiedziałam co robić. Chciałam już ukazać moje pełne oblicze, kiedy łowca zaczął niespodziewanie krzyczeć. Kiedy podniosłam głowę popatrzyłam na wampirkę. Jej oczy zabłysły, a łowca wyglądał na skrajnie przerażonego. Szybko wstałam i podeszłam do niego. Złapałam za głowę i uderzyłam o ścianę. Bezwładnie spadł na ziemię. Dziewczyna zasłoniła usta.
- Spokojnie. Żyje. Jest tylko nieprzytomny – powiedziałam ze spokojem w głosie.
- Dziękuję ci za pomoc – pokłoniła się szybko.
- Co mu zrobiłaś? – zapytałam. Gdyby nie ona nie byłoby kolorowo, a wcześniej nie potrafiła się obronić.
- Ja? Eto.. Nasiliłam jego strach względem ciebie, kiedy na niego naskoczyłaś. Nie mogłam patrzeć na to, co ci robił. Wcześniej byłam sama zbyt przerażona, żeby coś zdziałać – wyglądała na naprawdę przejętą i zakłopotaną.
- Zrobiłyśmy to razem. Doskonal swoje umiejętności, bo są naprawdę niezwykłe! – powiedziałam z uśmiechem. Chciałam rozluźnić to paskudne napięcie – dołącz do rebeliantów, jak dorośniesz, a teraz uciekaj do domu. Twoja ręka nie wygląda zbyt dobrze – na mojej twarzy pojawił się lekki grymas.
- Dobrze Pani Leono! Mieszkam na szczęście niedaleko. Cieszę się, że mogłam Panią poznać! – machnęła zdrową ręką i popędziła wzdłuż uliczki. Odprowadziłam ją wzrokiem. Kiedy zobaczyłam, jak wchodzi do jednego z bloków, mogłam spokojnie odejść. Łowca cos tam mruknął z bólu. Widocznie powoli się budzi. Czas na odejście. Wytarłam dłonią nos. Niestety krwawienie tak szybko nie ustąpi. Przypomniała mi się karteczka, którą niedawno znalazłam. Był tam adres dziewczyny, która niedawno poznałam. Shinigami Auriel.. Mieszka niedaleko. Nici z obiadu, ale na pewno ze spokojnego powrotu do domu. Przecież jak mnie ktoś tak zauważy, to będę miała dopiero problemy. Mam nadzieję, że jest w domu i mi pomoże. Nie lubię się narzucać, ale w takiej sytuacji nie mam wyjścia. Przeszłam ten krótki kawałek i zapukałam do drzwi.
-Cześć Auriel..

Auriel?

Od Yuzuru "Kolejna robota"



Która już? Pewnie wciąż jest jeszcze rano. Podniosłem więc telefon do ręki i spojrzałem na ekran, aby odczytać godzinę. Wpół do piątej. Widzę, że jest odpowiednia godzina do wstania z łóżka. Skoro za oknem ciągle jest ciemno, to jest najlepsza okazja do wstania. Kładziesz się, kiedy jest ciemno i budzisz się też, kiedy jest ciemno. Nie ma nic piękniejszego od wiecznej ciemności. Po kilku próbach wstałem wreszcie z łóżka, ubrałem ciuchy leżące na krześle oraz wstawiłem miskę do mikrofali, żeby zjeść obfity posiłek, składający się głównie z ciepłego mleka wraz z czekoladowymi płatkami śniadaniowymi. Czego więcej chcieć od życia? Gdy przechodziłem koło komputera, wcisnąłem przycisk zasilania dużym palcem i zebrałem parę misek z biurka tak jak samych pustych paczek chipsów, po to, by przyczynić się do zrobienia małego porządku. Przecież, ktoś mógłby mi tu wpaść z wizytą i co mógłby sobie o mnie pomyśleć? Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Świetnie... Kiedy otworzyłem drzwi zabezpieczone łańcuchem, dostrzegłem jednego z przydupasów podporucznika czekającego po drugiej stronie.
- Czego podnóżku? Raport wysłałem wczoraj, więc znikaj mi z oczu, a jak jest jakiś problem, to przyślij mi pismo – powiedziałem i zatrzasnąłem za sobą wejście. Potraktowałem go dość łagodnie jak na początek dnia. Zawsze może zapukać drugi raz, jak jest coś ważniejszego, aby zawracać mi dupę. Postałem jakieś pięć sekund, ale najwidoczniej nie było nawet po co, bo delikwent odszedł od razu, jak zamknąłem drzwi. No to sprawy administracyjne też załatwione. Zebrałem po drodze do mojego stanowiska pracy cieplutki posiłek i przystąpiłem do rokoszowania się nim przed monitorem. W moim PDA wisiało parę nieotwartych wiadomości oraz rozkazów na dzisiejszą noc, dlatego rzuciłem je na łóżko, żeby mnie za bardzo nie rozpraszało. Spędziłem tak z dwie godziny na oglądaniu przyjemnych filmików w internecie, po czym zacząłem przeglądać opinie na temat mojej twórczości. Widać, że niektórzy ludzie potrafią docenić czyjąś prace i piękne dwu wymiarowe panie. Chyba będę musiał pooglądać jakieś dodatkowe materiały, aby ulepszyć moją twórczość oraz uszczęśliwić resztę populacji posiadające różne niespełnione marzenia o skrępowanych dziewczynach, lub jakiś niewyżytych demonicach, które... Ah te nieskończone możliwości w rysowaniu. Mogę umieścić tam wszystko, czego sobie zażyczę. Heh... Po paru nowych pomysłach na mangę narysowałem kilka sprośnych scenek tak jak i skrypcie zawierającym kilka nowych zabaw i postaci. Spojrzałem jeszcze na zegarek, a godzina, którą pokazywał, znaczyła, że muszę już się powoli zbierać. Przygotowania do mojego wyjścia, to zwykłe wstawienie wody na ramen, zebranie zabawek z całego mieszkania oraz przebranie się w mundur, ale dzisiaj jakoś nie miałem ochoty go zakładać, więc zająłem się dwiema pierwszymi. Nie ma nic lepszego niż chemia zapełniająca bebechy. Szybko, łatwo i tanio. W czasie, kiedy moja zupka stygła, pozbierałem wszystkie potrzebne mi przedmioty do roboty, a później wciągnąłem ją, póki była ciepła. To chyba wszystko, co jest mi potrzebne. Która to godzina? Ta... dwudziesta to idealny moment do szlajania się po ciemnych uliczkach i pierniczyć się z demonami. Gdyby nie te niektóre ścierwa były martwe, to mógłbym sobie siedzieć i zajmować się moją pasją lub zwykle się relaksować. Co ja wreszcie miałem sprawdzić? Kiedy wziąłem do ręki PDA i zobaczyłem wytyczne, nie co odetchnąłem. Dach budynku na zachodniej części miasta i wyeliminowanie twórców zamieszek w tamtym miejscu o godzinach wieczornych. Im szybciej się tym zajmę, tym szybciej wrócę i dokończę moją mangę. Dobyłem więc karabin w rękę i ruszyłem w wyznaczone miejsce, zamykając za sobą mieszkanie. Wędrówka w kamuflażu to sama przyjemność nikt się na ciebie nie lampi, a jak przez przypadek kogoś szturchniesz, to nikt nic nie widział. Można to też wykorzystywać do innych celów... badawczych. Mniejsza, wygodnie i nawet nie muszę płacić za środki komunikacji miejskiej. Dotarcie na miejsce poprzedziło dwie przejażdżki autobusem oraz 7 piętrami schodów. Trudno w tych czasach zamontować windy we wszystkich budynkach? Świeże powietrze, zimno w cholerę. Gdzie te śmiecie są? Nie zamierzam tutaj siedzieć całą noc. Odłożyłem cały sprzęt pod murek i zacząłem szukać mojego lub moich celów. Po godzinie, kiedy już miałem sięgnąć po peta, jakiś lamus zaczął majstrować przy jednych z naszych nadajników przekazujących sygnał wykorzystywania demonicznych mocy. Bez chwili zastanowienia sięgnąłem po SVD, ale jego uwagę zwróciła jakaś panna, która miała na tyle duże jaja, aby mu zwrócić uwagę. Przez nią muszę ruszyć tyłek i zająć się tym śmieciem osobiście. Nie ma mowy, abym z tym wszystkim właził tutaj jeszcze raz. Zeskoczyłem więc po balkonach na sam dół po tylnej stronie budynku, a później ruszyłem w stronę całego zamieszania.
- Nie ma się czym pani martwić, już ja zajmę się tym chuliganem – powiedziałem kobiecie i potraktowałem ją środkiem usypiającym z mojego ostrza, a następnie wymieniłem nabój. Nie sadze, aby to ścierwo dało mi czas na bezpieczne odeskortowanie jej. Tym razem postaram załatwić się to bez żadnych dodatkowych ofiar.

c.d.n.

wtorek, 6 lutego 2018

Chikako odchodzi


Chikako została sama w domu, kiedy jej mieszkanie opuściła Auriel. Tej nocy do jej drzwi zapukali łowcy, którzy obezwładnili biedną dziewczynę i wywieźli. Po dłuższej analizie i dzięki wiadomościom od informatorów dowiedzieliśmy się, że została prawdopodobnie przeniesiona na inną wyspę. Mamy nadzieję, że nic jej się nie stało..
PRZENIESIONA
Powód: Decyzja właścicielki